poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział IV; Hogsmeade i początek wielkiej przygody?







1.10
                Miałam. Totalne. Urwanie. Głowy – MTUG! Nauczyciele stwierdzili, że pod koniec pierwszego miesiąca szkoły nawalą nam jak najwięcej prac domowych. McGonagall powiedziała, że mamy braki w transmutacji i musimy je nadrobić trzema dwustronnymi esejami na temat praw Gampa, które wkuwamy od pierwszej klasy, Flitwick chyba po raz pierwszy od czterech lat zadał nam wypracowanie na temat Zaklęcia Przywołującego oraz pięciu zaklęciom domowym, Horacy Slughorn kazał nam opisać dwa Eliksiry, a kochany Thomas Lewis zadał nam przetłumaczenie dziesięć zdań z run. W sumie mogłabym tak wymieniać dalej, ale z pewnością zajęłoby mi to pięć kartek. Wiecie, że to musiało mieć jakieś skutki, ponieważ nasze „śledztwo” zamarło. Nie powiedziałam NIKOMU o Hangletonie i nie miałam czasu nawet go obserwować, a co gorsza…Każdy zapomniał o Czarodziejskiej Nocy, więc nie wymknęliśmy się nocy wraz z mapą Huncwotów, a także może wykradzioną Peleryną Niewidką siostry Cheryl, jeżeli w ogóle dostalibyśmy się do jej dormitorium. Spokojnie, niech wilkołak zacznie zjadać dzieci w Zamku, chociaż kolejna pełnia będzie 7 października, a więc stosunkowo niedługo!
                Wstałam ostatnia. Dormitorium było puste, więc zdziwiłam się, że nikt mnie nie obudził, nawet Cheryl. Przynajmniej nie musiałam słuchać wyrzutów Morgany, opowiastek Lydii, czy chichotów bliźniaczek Moch. Wiedziałam jednak, że musi być naprawdę późno. Był jednak weekend, więc nie musiałam zakładać szat szkolnych, włożyłam na siebie szybko kaszmirowy różowy sweterek (nie wiem co mnie do tego skłoniło) i pogniecione jeansy. Wlokąc nogami, weszłam po schodach, prawie spadając po nich z powodu Krwawego Barona, który wyskoczył wprost na mnie. Po chwili wreszcie znalazłam się w Wielkiej Sali. Chyba byłam ostatnia, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Usiadłam od razu koło Cheryl, która znowu flirtowała z tym piątoklasistą, zajadając się budyniem. Odwróciła się do mnie dopiero wtedy, kiedy klepnęłam ją z impetem w plecy.
- Dominica! Och, dopiero teraz Cię zauważyłam – zatrzepotała rzęsami i połykając kolejny kawałek budyniu.
- Doprawdy? – Mruknęłam, rozglądając się po stole. Na żadną z  potraw nie miałam ochoty. Pochylając się nad kukurydzą, zobaczyłam Scorpiusa, który rzucał w Alyson owsianką. Unikałam go jak najbardziej mogłam, mimo tego, że miałam mu powiedzieć o Hangletonie. Po tańcu na imprezie w Pokoju Wspólnym, czułam się dosyć niezręcznie.. Napaćkałam więc drobne kawałki kukurydzy i zaczęłam je mielić jadaczką.
- Dzisiaj wyjście do Hogsmeade – powiedziała Lydia siedząca naprzeciw mnie, wyrywając mnie z powolnego jedzenia. Nakładała cały czas serdelki, czyli jej największą miłość. – Ja na pewno idę do Miodowego Królestwa i kupię sobie pełno słodyczy, bo kończą mi się te od mamy. I w dodatku, usłyszałam, że do herbaciarni pani Puddifoot idzie James Potter z Angelicą Bones, a doszły mnie też słuchy – tu ściszyła głos – że, że! Torcik Scorpius idzie tam też z jakąś dziewczyną. – Zachichotała, połykając kawał serdela. Prawie wyplułam kukurydzę z ust, a Morgana zatrzęsła talerzem, upuszczając na niego widelec.
- Ty obżartuchu! Co wypuszczasz okropne plotki? Scorpius tam nie idzie… - warknęła, a trójka piątoklasistów wybuchła śmiechem. Lydia się obruszyła.
- Nie jesteś jego dziewczyną, to może robić sobie co chce – ugryzła kolejnego serdelka. Cheryl i ja wpatrywałyśmy się komicznie na dziewczyny. Nie powinno mnie zdziwić, że Malfoy (chociaż nie wiem czemu) nie potrafi się opędzić od dziewczyn, ale żeby od razu iść z nimi do najbardziej romantycznej kawiarni w magicznym świecie? Czyżby naprawdę znalazł tą jedyną…O NIE! To brzmi naprawdę zabawnie.
- Zamknij te swoje pulchne poliki! – Wrzasnęła Forester, rzucając pucharek o stół. Wszystkie domy spojrzały się wprost na nią, nie ukrywając śmiechu. Twarz szatynki nabrała szkarłatnej barwy, a oczy się zaszkliły. Stwierdziłam, że ona ma naprawdę coś nie po kolei…
*
                Wszyscy uczniowie od klas trzecich wzwyż, chodzili żywi po zamku, nie mogąc doczekać się wyjścia do Hogsmeade. Rozprawiali o sklepie Zonka, Miodowym Królestwie czy o Pubie pod Trzema Miotłami. Było to pierwsze wyjście w tym roku. Słońce ukryło się już za chmurami i wiał lekki wiaterek, zwiastujący październikową pogodę. Szukałam wzrokiem Albusa, nawet Scorpiusa, który pewnie był zajęty swoją wybranką (o ile Lydia rzeczywiście mówiła prawdę) i Cheryl, którą gdzieś wcięło - by wreszcie powiedzieć im o Hangletonie. Przepychałam się przez tłum rozochoconych uczniów, potykając się o koty, ropuchy i inne stworzenia. Cały czas jednak trafiłam w to samo miejsce,  gdzie James Potter stał dosyć schludnie ubrany w towarzystwie kolegów.
- Mówię ci, że Angelica oszaleje na moim punkcie. Jednak to nie zmienia faktu, że na Merlina, jestem…zdenerwowany – powiedział do wysokiego Gryfona, a ja wzruszyłam ramionami. Nie interesowałam się jego życiem uczuciowym, ale szukałam Albusa. Stwierdziłam, że przerwę ich pogaduszki i spytam się, gdzie może być jego brat.
- Przepraszam! – Podeszłam do czwórki Gryfonów, przekrzykując tłum uczniów. James Potter zmarszczył brwi, tak samo jak jego koledzy.
- Czego potrzebujesz…Ślizgonko, chyba Dominico? – Spytał się arogancko, przeczesując swoje brązowe włosy. Poczułam jeszcze bardziej jego brawurowość, która biła od niego na kilometr.
- Wiesz może gdzie jest Albus? – Włożyłam dłonie do kieszeni jeansów. Potter wykrzywił usta w uśmiechu.
- Pewnie gdzieś się pałęta z Rosie lub Louisem, a co? Zakochana? – Zachichotał wraz z kolegami, a ja pokręciłam przecząco głową, zdenerwowania.
- Nie – odparłam chłodno i odeszłam od piątoklasistów. Wiedziałam, że jego brat więcej mi nie powie, więc stwierdziłam, że ponownie poprzepycham się w tłumie. Szczęście chyba mi dopisało, bo stuknęłam się z Albusem.
- Jesteś! Szukałam cię! – Powiedziałam głośno. – Muszę powiedzieć coś ważnego, tylko znajdźmy Cheryl i Scorpiusa!
                Potter otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Kiwnął twierdząco głową i pokazał dłonią, żebyśmy wyszli z samego środka korytarza.
- Chodzi o Hangletona – sprostowałam od razu – i sprawę naszego śledztwa.
                Albus wtedy pacnął się mocno w głowę ręką.
- Zupełnie zapomniałem! – Jego dłoń pozostawiła czerwony ślad na twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie i w tej samej chwili, podeszła do nas Cheryl.
- Cześć, co knujecie? – Spytała się na wstępnie nieufnie, poprawiając swoją wsuwkę, która podtrzymywała jej głowę. Myślałam, że znowu flirtuje z tym piątoklasistą, ale chyba poczuła zazdrość, widząc mnie jak rozmawiam z Albusem. O Merlinie, nie mogę już tego robić.
- Szukaliśmy Cię. Dominica…tak? Ma coś ważnego do powiedzenia w sprawie naszego śledztwa, tylko brakuje nam tego Scorpiusa – Potter odezwał się pierwszy, a Cheryl uśmiechnęła się sucho. Dzięki Bogu, że Albus jest rozumny.
- Jeżeli go w ogóle znajdziemy, bo ponoć idzie na randkę do herbaciarni – mruknęłam, a Cheryl zaszczebiotała słodko, podczas gdy Albus wybałuszył oczy.
- Co tak wszystkich wzięło na amory…Mam ochotę się odizolować – skrzyżował ręce na brzuchu, a Twycross poczuła się urażona. Zupełnie nie rozumiem ostatnio tej dziewczyny.
- Bo może twoja wrażliwość mieści się w krówkach, Gryfonie – odwarknęła od razu, dumnie podnosząc głowę do góry. Potter się zaśmiał.
- Mówi Ślizgonka! – Odkrzyknął po chwili, zaczerwieniając się.
- Możecie się nie kłócić? – Powiedziałam zirytowana, co można było wyczuć w moim tonie.
- My się wcale nie kłócimy! – Odpowiedzieli jednocześnie, a Cheryl odwróciła od razu wzrok. Przewróciłam oczami.
- Złość piękności szkodzi – zadrwił Albus, ignorując moją irytację – a zwłaszcza, gdy jest się pod ramionami piątoklasisty.
                Przełknęłam ślinę. To wyglądało zupełnie jak kłótnia dwóch zauroczonych, którzy nie chcieli się do tego przyznać i zazdrościli sobie nawzajem. A, i duma im na to nie pozwalała, bo przecież Slytherin i Gryffindor, blablabla.
- Pocałujcie się na zgodę – rzekłam ironicznie, chcąc wreszcie przejść do ważnych spraw. Od razu gdy to usłyszeli, odskoczyli od siebie, ale przynajmniej przestali się bezsensownie kłócić. Założyłam pasmo włosów za ucho i pociągnęłam ich w stronę posążku goblina. – Jest Scorpius i chyba nie ze swoją dziewczyną… - Odetchnęłam z ulgą, pukając w plecy Malfoya. Ten odwrócił się i uniósł brew.
- O, Dominica – jego usta wygięły się w ironicznym uśmiechu. Myślałam, że zaraz pęknę z soczystej irytacji, ale się powstrzymałam.
- Mamy mało czasu, bo zaraz Filch zacznie nas zapewne sprawdzać. Posłuchajcie mnie więc uważnie! W czasie meczu quidditchu, zauważyłam, jak nagle Hangleton ucieka z Loży Honorowej i biegnie w stronę gabinetu. Wiem, że brzmi to paranoicznie, ale może to on jest wilkołakiem. Podejrzewać trzeba każdego! Pobiegłabym za nim dalej, ale Irytek mnie zatrzymał – powiedziałam wszystko na jednym wdechu, byleby Scorpius mi nie przeszkodził.
- Te oskarżenia są głupie! Idąc tym tropem, mogę też podejrzewać pierwszoklasistki – powiedział Malfoy,  chcąc mi chyba jak najbardziej dokuczyć. Albus od razu się wtrącił.
- No tak, ale…To może być jakiś dobry trop! W końcu wybiegł z Loży Honorowej jako jedyny, a podejrzewać trzeba każdego, kto ma jakiekolwiek dziwne zachowanie. A jeżeli nawet nie jest wilkołakiem, to możemy dowiedzieć się innych smaczków. Poza tym, idzie z nami do Hogsmeade – Potter się uśmiechnął łobuzersko. Scorpius spojrzał się na mnie, ale ja nawet nie zwróciłam na to uwagi.
- Niestety, nie mogę wam towarzyszyć w śledztwie podczas tego wyjścia. Innym razem – powiedział tajemniczo i oddalił się od nas. Z pewnością idzie na randkę. Nie ma innej opcji.
- Skoro mamy śledzić tego Hangletona, to przydałaby się nam peleryna niewidka! – Jęknęła Cheryl, zauważając swoją siostrę Natalie, z której torby wystawał kawał materiału. – A moja kochana siostrzyczka trzyma ją sobie na wyciągnięcie ręki…Może postaram się ją wziąć, jak wszyscy będą zebrani w Miodowym Królestwie, tak samo jako ona.– I uśmiechnęła się tak samo łobuzersko, jak przed chwilą Albus.
*
                Szłam w stronę Hogsmeade wraz z Cheryl, która wpatrywała się w torbę swojej siostry, obmyślając plan kradzieży. Ja natomiast uważnie obserwowałam Hangletona, prowadzący sznur dzieci do wioski. Wyglądaj podejrzanie…dobrze. Spokojny, z pałętającym się uśmiechem na twarzy. Wierzyłam w duszy, że to on jest wilkołakiem, ale myśl ta wydawała mi się równocześnie absurdalnie śmieszna i przerażająca. W międzyczasie spoglądałam na Scorpiusa, chcąc wychwycić jego wybrankę. Byłam bardzo zdziwiona, że szedł za rękę z tą słodziutką Katie Moch, która powodowała wściekliznę u Morgany i w dodatku błyszczała różowiutkimi dodatkami.
- On idzie z Katie Moch! – Szepnęłam do Cheryl, która wybuchła perlistym śmiechem.
- Ciekawe ile Katie łyżeczek cukru wsypie sobie do herbaty – Twycross nachyliła się do mnie i ja także uniosłam kąciki ust. – Wybacz, ale  idę za moją siostrą… - Dodała po chwili. Kiwnęłam głową i gdy Cheryl się oddaliła z jak zwykle uniesioną twarzyczką, podeszła do mnie bliźniaczka Katie, Nancy Moch.
- Moja siostra idzie na rankę z tym boskim Scorpiusem! – Wrzasnęła, trzymając za rękę Elle Flint, mającą jak zwykle swoją zieloną kokardkę wpiętą na włosach. Za nią szła Sarah Davis, która chyba znalazła się tu przypadkiem.
- Pluję na miłość – warknęła i ponownie poszła do tyłu. Panna Flint zachichotała.
- Ona jest jakaś…czarnomagiczna! Ale wiesz ponoć Ślizgoni praktykowali czarną magię, no bo Voldemort i w ogóle! Ale teraz to się zmieniło, co nie – powiedziała swoim głupiutkim tonem, a ja chciałam się zapaść pod ziemię. Najdziwniejsze pokolenie w historii Slytherinu i tej szkoły…
- Lepiej patrz na Katie! On ją kocha, jestem pewna! – Nancy otworzyła szeroko swoje błękitne ślepia, po czym skierowała wzrok na mnie. – Dominica! Mam nadzieję, że nie jesteś zazdrosna, no bo ty tańczyłaś wtedy z Malfoyem!
                Elle zakryła buzię ręką, wyrażając tym zdziwienie. Boże, ile jeszcze razy dzisiaj będę się irytować?!
- Nic mnie z nim nie łączy – odpowiedziałam chłodno, a Nancy zachichotała wraz Flint.
- Wiesz, Ślizgoni są ambitni, a ja jestem ambitna i chcę, żeby moja siostrzyczka była ze Scorpiusem! – Odparła Nancy i nadal chichocząc, pobiegła z Elle do przodu. Na szczęście, zbliżyliśmy się do Hogsmeade. Pierwszym kierunkiem było Miodowe Królestwo, gdzie Hangleton również poszedł. Odetchnęłam z ulgą i wraz z tłumem innych uczniów, weszłam do kolorowego sklepu. Gdy drzwi się otwierały, wszystkie słodycze podskakiwały w miejscu, a dzwoneczki nad ladą brzęczały radośnie. Każdy oglądał z zaciekawieniem półki, pełne lizaków, które przyklejały się do języka, gał czekoladowych, karaluchów w syropie, cukierków, które wybuchały w buzi i wiele, wiele innych. Rzucałam raz po raz wzrokiem na nauczyciela, który rozmawiał żywo z ekspedientką. Zupełnie nie zauważyłam, jak ramieniem popchnęłam miskę ze ślimakami – gumiakami. Przerażona wrzasnęłam, jednak w ostatniej chwili pojawił się Amadeus, ten kujon, który postanowił ze mną tańczyć na imprezie i odgarniać moje włosy na plecy. Złapał spadający przedmiot.
- Uważaj, Dominico – powiedział ciepło, stawiając miskę ponownie na miejscu. Uśmiechnęłam się delikatnie. Za nim stał rozbawiony Elliot, który chyba próbował go do czegoś namówić. – Chciałem cię zaprosić… - zaczął się jąkać. – W sensie chciałem cię zaprosić…do herbaciarni! Ale na przyszłym wyjściu – odetchnął z ulgą, a Elliot krzyknął triumfalnie. Zaczęłam mrugać niedowierzając, a moje policzki oblały się rumieńcem. Jednak w tej samej chwili, Cheryl pociągnęła mnie w tłum ludzi, a ja straciłam widok na Amadeusa.
- Mam pelerynę! – Uśmiechnęła się, ukazując przedmiot. – Szybko! Albus czeka przed wejściem! Hangleton zamierza wychodzić – wskazała palcem na nauczyciela, zbliżającego się pośpiesznie do wyjścia. Nadal zszokowana, powoli zaczęłam do siebie dochodzić.
- Tak, tak – powiedziałam energicznie, próbując nie ukazując swojego zdziwienia. Pobiegłam z Twycross w stronę wyjścia, nie zwracając na przewracające się półmiski brył nugatowych i słonowodnych ciągutek. W czasie mojego wyjścia, dzwonki znowu zabrzmiały, ale tym razem ciszej. Wyszliśmy na zewnątrz; James Potter szedł w stronę herbaciarni z roześmianą Angelicą, natomiast Scorpius mierzył wolno z Katie, rzucając ostatnie spojrzenie na nas. Był zażenowany, ale zbytnio się tym nie przejęłam, bo Albus narzucił na nas pośpiesznie pelerynę. Musieliśmy cisnąć się w trójkę za Hangletonem, który szedł chyba w stronę Gospody pod Świńskim Łbem.
- Co za masakra… - szepnęła Cheryl, która szła pośrodku. – Chyba nikt nas nie widzi? – Albus wzruszył ramionami. Po niewygodnej przechadzce w milczeniu, rzeczywiście, doszliśmy do gospody. Hangleton rozejrzał się i wszedł do niej, zamykając z impetem drzwi, przez co jedna szybka się niebezpiecznie zatrzęsła. Weszliśmy za nim, gdy drzwiczki się domykały. Podłoga skrzypiała  przeraźliwie pod naciskiem, więc staliśmy w miejscu, zakrywając buzie ręką. Hangleton podszedł do barmana, Aberfortha Dumbledore, który stał w poplamionym fartuchu kucharskim, a przez ramię miał przewieszoną starą, podziurawioną szmatkę. Uścisnął dłoń profesor.
- Już tam jest? – Spytał się przyciszonym głosem, próbując nie zwracać na siebie uwagi trzech czarownic, które popijały kufel kremowego piwa. Aberforth kiwnął głową i wskazał na drzwi za sobą. Spojrzeliśmy się wszyscy na siebie. Albus sugerował palcem, abyśmy jak najszybciej pobiegli za Hangletonem. Uważałam to za zły pomysł, ale musiałam się zgodzić. Gdy profesor wróżbiarstwa otworzył drzwi, wparowaliśmy zanim do środka. Jakimś cudem nikt nas nie usłyszał, tylko Aberforth odwrócił na chwilę wzrok, ale powrócił po chwili  do czyszczenia blatu. Znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu, do którego wpadało mało światła, ogólnie tak jak w gospodzie. Na podłodze leżał dywan, po boku rozciągały się szafki z książkami i fiolkami po eliksirach, a w kącie stał stolik ze świecą.
- Co tu robi mój tata? – Szepnął zszokowany Albus, wskazując palcem na siedzącego przy stoliku mężczyzna. Rzeczywiście, był to sam Harry Potter, ubrany w gustowną marynarkę i czarne spodnie. Co od niego chce Hangleton?
                Zasłoniłam buzię Albusa, aby się nie odzywał. Profesor uścisnął dłoń dorosłego Pottera.
- Dzień dobry, Hangletonie – powiedział Harry – starałem się przyjechać jak najszybciej, byleby mnie nikt nie zauważył.
- Jasne, panie Potter. Pani Minerwa i ja dostaliśmy sowę od Ministra Magii. Jestem zaniepokojony – powiedział flegmatycznym tonem Hangleton. – Jak to możliwe, że tyle osób z Wizengamotu zostało znalezionych martwych? Wiadomo, kto mógłby za tym stać?
                Omal nie krzyknęłam, tak samo jak moi towarzysze. Zabójstwa pracowników z Wizengamotu? Tych ważnych osób? To chyba było trochę poważne…
- Nie – Potter kiwnął przecząco głową, zupełnie bezradny – staramy się też, by nie wyniosło się to za daleko. Wprowadziłoby to duże zaniepokojenie wśród czarodziejów. Obawiamy się, iż Wizengamot wiedział coś o pewnej rzeczy i dlatego ktoś ich zamordował. – Harry przeszył wzrokiem profesorka.
                Hangleton szedł po pomieszczeniu, trzymając dłoń na podbródku.
- A może być to związane z wcześniejszymi morderstwami w Dolinie Godryka, byłego pracownika Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów? – Spytał się nieco wścibsko, podchodząc do stołka. Harry skinął głową. Przeraziłam się na moment, mój tata pracował w tym departamencie, w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Czarów, ale chyba żył…No, Merlinie, na pewno żył!
- Wygląda na to, że tak. Nasze dochodzenia dotarły do tego, że Henry był tak wysoko postawionym pracownikiem, że doskonale wiedział o tym liście, który zostawił Yaxley po wyjściu z Azkabanu. Jednak jesteśmy niemal pewni, że on sam nie może za tym stać, bo w czasie morderstw przebywał w Bułgarii na pracach czarodziejskich, Charlie Weasley sam to potwierdził, ale teraz musimy ściągnąć Yaxleya  – odparł szef Aurorów, oddychając głęboko. Hangleton kiwnął głową.
- Czyli teraz sugerujesz delikatnie, że zabójstwo członków Wizengamotu mogło być motywowane tym listem? Już zupełnie nie rozumiem… - powiedział niepewnie profesor.
- Listu nie ma! Ściągamy Yaxleya z Bułgarii, jak już wspominałem, żeby nam powiedział, czy ktokolwiek oprócz niektórych Śmierciożerców, którzy umarli bądź kitują w Azkabanie, wie o tym liście. Henry zostawił członkom Wizengamotu ten list i go nie ma, a Ci którzy go chronili zostali zamordowani. – Odparł głośno Harry, nieco zdenerwowany. Hangleton wybałuszył oczy.
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś wcześniej, na początku rozmowy lub od razu w liście? – Profesor był mocno zdziwiony, a także zirytowany. Potter wstał z miejsca i wyciągnął różdżkę zza pazuchy. Odskoczyliśmy momentalnie do tyłu.
- Bo ci nie ufam! Minerwa powiedziała mi, że byłeś blisko niektórych Śmierciożerców i możesz wiedzieć o liście. Więc nie udawaj niewiniątka! Doskonale także wiem, czemu dostałeś tą posadę. McGonagall chce mieć na oku ze względu na sierpniowe morderstwa, dlatego też dostałeś list ode mnie…Chce zobaczyć, czy nie powiesz o tym komuś ze swoich szemranych koleżków – mruknął nerwowo Harry, a oczy Albusa się zaświeciły.
- Te zarzuty brzmią śmiesznie. Nie wiem po co mnie tu ściągnąłeś… - Zaśmiał się nieco nerwowo Hangleton. Po chwili jego uśmiech zszedł z twarzy. – Nic ci nie powiem… - Odpowiedział i wyszedł z gospody tylnym wyjściem. Harry stał zaniepokojony. Schował różdżkę za pazuchę i nakrył się peleryną niewidką. Wyszedł, a po chwili także my. Dopiero przy sklepie Zonka ściągnęliśmy pelerynę, oddychając niespokojnie.
- O jaki list chodzi? Nic nie rozumiem! – Pierwszy wylał swe emocje Albus. Cheryl cały czas stała zszokowana. – I skoro Hangleton mógł znać Śmierciożerców, to po kiego grzyba zesłali go do szkoły? O co w tym chodzi…To było dziwne obserwować swojego tatę, znaczy, robiliśmy to z Jamesem często, ale w domu! Nie w takich okolicznościach…
                Usiadł na ławeczce.
- Twój tata sam wspominał, że Minerwa chce mieć go na oku. Według mnie, ten Hangleton jest dziwny! Taki po prostu szemrany typ! I w dodatku pamiętacie, powiedział do twojego taty: „Nic ci nie powiem”, czyli coś musi być na rzeczy! Musimy go śledzić! – Powiedziałam z przekonaniem, chociaż sama miałam pustkę w głowie. Wszyscy na moment zapomnieli o wilkołaku.
- Może postaram się coś wypytać o ojca, pożyczę też od Rosie Proroka Codziennego. Ale przede wszystkim obserwujmy tego gostka Hangletona! Zgadzam się z Dominicą – odparł od razu Albus. – A ty Cheryl? – Spojrzał się na pannę Twycross. Kiwnęła mimowolnie głową.
- A powiemy Scorpiusowi? – Odezwała się, odgarniając z wdziękiem włosy do tyłu. 
- Jego tata też pracuje w Ministerstwie, może coś wiedzieć. Chociaż temat Malfoyów jest drażliwy u nas w domu, to jednak mój ojciec ostatnio z nim współpracował. Powiemy tylko, że ma nic nie wypaplać na szersze środowisko, bo mu wybijemy jedynki. – Uśmiechnął się Albus, zupełnie zapominając o tym, że przed chwilą obserwował w ukryciu swojego ojca. – Teraz się rozdzielmy, aby nie wzbudzać podejrzeń. Obgadamy to na spokojnie kiedy indziej, jak będziemy mieć wolny czas. Cher, idziesz ze mną do Zonka? – Skinął głową w stronę szyldu. Skierowałam wzrok na przyjaciółkę. Zarumieniła się po cebulki włosów, ale mimowolnie pokiwała twierdząco głową. On też nieco się zaczerwienił, po czym obaj weszli do sklepu. Widziałam przez okno, jak po chwili wybuchają śmiechem i radośnie rozmawiają. Wow, zapomnieli o swojej dumie.
                Odeszłam od Zonka. Moja głowa cały czas była w pustce, czasami odbijały się myśli na temat Hangletona, morderstw i wszystkiego co usłyszałam w gospodzie. Niektórzy uczniowie zbierali się w stronę Hogwart, profesora nigdzie nie widziałam. Topiąc się w myślach, wpadłam przypadkowo na Katie Moch, która tak głośno płakała, że cud, iż jej nie usłyszałam. Pocieszała ją Nancy i Elle. Nie zwróciły na mnie uwagi, więc od razu je wyminęłam.

- Palant! On powiedział, że nigdy ze mną nie będzie – beczała. A czego innego spodziewała się po Scorpiusie? Na mojej twarzyczce zaczął błąkać się uśmiech. Po chwili ujrzałam Malfoya w towarzystwie kolegów. On także mnie zauważył i machnął do mnie ręką. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, chyba po raz pierwszy nieironicznie. Poczułam dziwne uniesienie, gdy go zauważyłam. Chciałam rozpędzić się, walnąć w ścianę i wyczyścić wszystkie myśli. Jakie uniesienie? W stosunku do Scorpiusa? Nigdy. Mój uśmiech zszedł mi z twarzy, moja mina stała się bardziej zakłopotana. Szłam przed siebie, z rękami w kieszeniach. Po chwili minął mnie zażenowany Amadeus, z którym nie miałam siły już rozmawiać. Przysiadłam na ławeczce obok Sowiarni. Przeżyłam chyba najdziwniejszy dzień, jaki mogłam przeżyć. Amory Amadeusa, sprawa z Wizengamotem i uniesienie w stosunku do Scorpiusa? Brzmiało jak sen…Ale to chyba początek jakiejś przygody!



NOTKA OD AUTORKI 

Jeżeli nie rozumiesz tej historii o liście Yaxleya, to spokojnie! O to w tym chodzi, że bohaterowie i wy będziecie dowiadywać się wszystkiego stopniowo. Za wszelkie błędy przepraszam.
Pozdrawiam nową czytelniczkę Shaked Enter i dziękuje za 80 wyświetleń w tamtym rozdziale, szkoda, że komentarzy tak mało ^_^ 
Pozdrawiam, 
Gabi.

11 komentarzy:

  1. Z góry dziękuje za dedykacje ~ Shaked Enter.
    Nie spodziewałam się, że tak szybko wstawisz rozdział, ale jest! W dodatku bardzo fajny, ponieważ:
    1. Rozpoczyna się jakaś przygoda.
    2. Hangleton jest naprawdę dziwny.
    3. Wiem, że będzie się dużo działo.
    4. Kocham Cheryla & Albus
    5. Scorpius powinien być z Dominicą, heheszky.
    6. Amadeus zaskoczył zarówno mnie jak i Dominice.
    W dodatku wyjście do Hogsmeade było takie klimatyczne, że aż poczułam lekki dreszczyk emocji! O CO CHODZI Z TYM LISTEM, AAA. W ogóle po raz pierwszy jakieś fanfiction wzbudziło we mnie takie emocje, chociaż to dopiero rozdział czwarty. Oby tak dalej.
    *Shaked Enter*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje bardzo za komentarz i również za to, że czytasz moje wypociny, a także, iż wzbudzają w tobie jakieś emocje. To mnie motywuje do dalszej pracy, mimo, że w porównaniu do wyświetleń mam tak mało komentarzy :<
      Pozdrawiam i ściskam,
      Gabi.

      Usuń
  2. Cześć - mam w planach zajrzenie do Twojej historii, ale najpierw muszę skomciać nowy rozdział coxona. :xxx Wyjechałam na długi łikend i mi się zaległości zrobiły, nie lubię tego.
    Niemniej jak tylko dokończę - wreszcie(!) - tego komcia, siadam do Twojego blożka. W międzyczasie oczywiście też zapraszam do czytania i komentowania mojej tfurczości. :D :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie i dzięki, że zamierzasz tu zajrzeć. Aż się boje jakie błędy porobiłam, bo jak zawsze "sprawdzam" cały rozdział po napisaniu, to nic nie zauważam o dziwo.
      Właśnie idę do herbatki i łóżeczka czytać twojego bloga, czekaj więc na komentarz :)

      Usuń
    2. Yyy... Ale ja nie rozumiem chyba sugestii, że co - skoro ja przychodzę komciać, to standardowo muszę wypisać błędy? O.o Oczekujesz wypisywania błędów i konstruktywnych komci, a przychodzisz i u kogoś piszesz "pytała się na wstępnie nieufnie" - fajne wytłumaczenie. Przecież nikt Cię nie pospieszał, czasu jest dużo.

      Cóż, średnio porwał mnie Twój tekst, przede wszystkim dlatego, że mocno zwracam uwagę na poprawność językową i stylistykę, z którą u Ciebie jest nie najlepiej. W jednym zdaniu zestawiasz ze sobą dwa różne style językowe: kolokwializmy i zwroty typowo literackie. Potocznych sformułowań jest za dużo. Ja wiem, że to pierwszoosobówka, ale to nie oznacza, że masz to pisać językiem na odwal się.
      Historia sama w sobie też do jakichś lotnych nie należy - mamy badboy'a, którego główna bohaterka nie znosi, ale oczywiście pod koniec okaże się, że jednak się lowciają i zostanie jego truloverką. I właściwie wszystko wokół tego się kręci.
      Wypowiedzi bohaterów są w większości sztuczne. Nie wszystkie, ale wiele z nich - tak. Choćby wypowiedzi Jamesa: "Mówię ci, że Angelica oszaleje na moim punkcie. Jednak to nie zmienia faktu, że na Merlina, jestem…zdenerwowany" - no serio, kto tak mówi? Albo: "Czego potrzebujesz…Ślizgonko, chyba Dominico?" - pewnie chciałaś pokazać, że James czuje wyższość i chce okazać swoje lekceważenie, ale zrobiłaś tym zdaniem z Jamesa jakiegoś arystokratę, który uważa, że Dominica jest nawet niegodna na niego spojrzeć, a to by było nienaturalne nawet dla Malfoya. No i właśnie - trochę nie kupuję kreacji Twoich postaci. Są strasznie przerysowane i nie widzę w tym funkcji nawet humorystycznej. Są przerysowane dla samego przerysowania, bezcelowo, chyba dlatego, że stereotypami posługuje się łatwiej. Niemniej nie mogę Ci zarzucić, że postaci są bezbarwne - dajesz radę operować wieloma różnorodnymi bohaterami na raz. Nie podoba mi się ich kreacja, bo jest według mnie nieumotywowana i bezsensownie przerysowana, ale nie są to bohaterowie bez wyrazu.
      Dobrym jest to, że zwracasz uwagę na świat przedstawiony - piszesz o życiu codziennym bohaterów, o ich lekcjach, pracach domowych, problemach (tylko szkoda, że wszystko opiera się na tandetnych problemach miłosnych, ale cóż, może jakaś fajniejsza akcja przyjdzie z czasem, zresztą chyba się zapowiada - te zabójstwa...), o tym, do jakich sklepów chodzą, nawet gdzieś pisałaś o córce nauczyciela teleportacji i widzę, że tu rzeczywiście poszperałaś, bo nazwisko zgadza się z kanonem - i ja takie smaczki lubię, za to masz dużego plusa.
      Za to strasznie drażni mnie Scorpius. Serio, nie wiem, czemu kreacja badboya jest z roku na rok coraz bardziej popularna, ale jak kogokolwiek może kręcić wizja bycia z facetem, który tak nie szanuje kobiet? Który oczywiście każdą inną się bawi i gardzi, ale główna bohaterka - jego przyszła truloverka - okaże się tą pierwszą i jedyną, która zawróci mu w głowie...
      Eh. No cóż, mam nadzieję, że choć wątek zabójstw w Wizengamocie pociągnie tę historię w górę i że zaczniesz przykładać większą wagę do języka, jakim się posługujesz. Serio, to nie jest podwórko, piszesz opowiadanie. Skoro chcesz, żeby było na poziomie - używaj adekwatnego słownictwa. Nie sugeruję od razu, żebyś pisała jak Mickiewicz, ale trochę panowania nad kolokwializmami nie zaszkodzi.
      I taka mała rada - nie musisz publikować czegoś na gorąco od razu po napisaniu. Dobrze jest, aby tekst poleżał parę tygodni, zanim się go da innym ludziom do czytania - choćby z szacunku do nich, żeby móc wyłapać więcej błędów, zanim się tekst pokaże czytelnikom. Wtedy będziesz mogła łatwiej dostrzec babole typu "spytała się na wstępnie nieufnie". Albo chociaż skombinuj sobie betę, kogoś, kto Ci sprawdzi tekst przed publikacją.

      Pozdrawiam ciepło,
      mózg

      Usuń
    3. *jej, źle mi się skopiowało na początku, tak powinno to brzmieć: "oczekujesz wypisywania błędów i konstruktywnych komci, a przychodzisz i u kogoś piszesz "jest późno, rozpisywać się nie będę" - fajne wytłumaczenie. Przecież nikt Cię nie pospieszał, czasu jest dużo."

      Usuń
    4. Dziękuje serdecznie za tak długi komentarz! Powiem szczerze, że dałaś mi soczystego kopa w poślady :)
      Co do mojego komentarza na twoim blogu; siedziałam po prostu na telefonie, chciałam dać znać, że przeczytałam posta i po prostu w innym czasie konstruktywnie skomentować, albo przy innym rozdziale.
      Co do języka potocznego, on miał za zadanie czasami się wkradać, ale masz racje, chyba coś mi nie wyszło :) Będę starała poprawiać się to w przyszłych rozdziałach.
      Wiem, że na to wygląda, ale powiem Ci, iż nie chce, aby wyszła z tego jakakolwiek trulovcia (chodzi mi o stosunek Dominici & Scorpiusa), chociaż możliwe, że masz rację, iż tak to wygląda. Zastanawiam się, czy chce ich ze sobą jakkolwiek "łączyć", zobaczy się w następnych rozdziałach.
      Chyba masz rację, że bohaterowie są przerysowani, ale postaram się ich "urzeczywistniać" w kolejnych rozdziałach.
      Lubię się posługiwać rzeczami z kanonu, bo nie wiem czemu, ale powoduje to we mnie straszne emocje.
      Scorpius to lekki badboy, ale no...nie do końca. Chce ukazać z trochę innej strony w kolejnych epizodach, na co miałam już wcześniej pomysł.
      Serdecznie dziękuje i również pozdrawiam ciepło,
      Gabi.

      Usuń
    5. Dla mnie takie nawiązania do kanonu to fajne "easter eggi", dlatego zwracam uwagę, też reaserchuję podczas czytania i mam zajawki, gdy zauważam, że autor wzbogaca tekst takimi smaczkami. Także jeszcze raz: super!
      Czekam w takim razie na dalsze rozdziały, chętnie zobaczę Scorpiusa od innej strony. :)
      Łączenie Dominici i Scorpa w taki sposób, jak to się zarysowuje w tym opciu (tak jak pisałam, mroczny Scorp zlewa wszystkie, tylko nie Domnicę, bo ona jest taka wyjątkowa!), będzie strasznie tandetne, więc odradzam. Poza tym zrobisz z niej Merysuję na poziomie Belli ze Zmierzchu, fu.

      Usuń
  3. Jestem, koala15 wita wszystkich zgromadzonych :)))
    Powiem tak, Hangleton to dziwny gościu. Ja myślę, że po prostu to jakiś pseudośmierciożerca, chcący zabić całą ludzkość. Wyczuwam to. Jeżeli mówisz, że przygoda się rozpoczyna, to zapinam pasy i czekam. Chociaż nie jestem pewna czy będę komentować jak zwykle w ten sam dzień dodania rozdziału, bo nauczyciele nawalają jak najwięcej prac domowych. Kocham te czerwcowe przepychanki :)
    "- Ona jest jakaś…czarnomagiczna! Ale wiesz ponoć Ślizgoni praktykowali czarną magię, no bo Voldemort i w ogóle! Ale teraz to się zmieniło, co nie" - kocham Elle Flint za ten tekst, chociaż jak ją sobie wyobrażam, to widzę tylko jej filmowego tatusia z krzywymi zębami. Ble.
    Ja ci mówię, że Dominica coś czuje do Scorpiusa! Ale stało się coś niedobrego, bo zaczynam ją sobie wyobrażać bardziej w związku z Amadeusem, niźli Malfoyem. Ale zobaczymy jak to wszystko "ustawisz".
    Wpadło parę błędów, ale no po prostu nie będę ich ci wytykać, bo nie lubię tego robić. Krytyk ze mnie żaden.
    Pozdrawiam,
    koala15.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koalo15, pozwól, że odpiszę ci jutro - dzisiaj już nic nie wyskrobię, ale wielkie dzięki za komentarz! :*

      Usuń
  4. Hej! Uniesienie w stosunku do Scorpiusa... Juhu! Jest moc. Ale tak w ogóle, jak Amadeus podszedł do Domi i chciał z nią zatańczyć... No ja wiedziałam, że u niego coś na rzeczy...

    I Scorpius powiedział, że nigdy nie będzie z Katie! Oh, yea! Nie lubię Katie. Jest zbyt sztuczna i przesłodzona... Bleee. Lubię cukier, ale w ograniczonej ilości xDDD

    Idę czytać nexta,

    Anonim

    OdpowiedzUsuń