23.09
Poprzez
pokonanie Scorpiusa w Klubie Pojedynków, stałam się…dosyć popularna. Starsi
Ślizgoni byli dla mnie milsi, Elliot nie miażdżył mnie już swoim ciałem podczas
lekcji Eliksirów, Cheryl mnie sto razy przytulała i pozwalała użyczyć swoje ślizgońskie
perfumy, Gryfoni czasem ze mną rozmawiali, a nawet usłyszałam, że Krukoni
analizowali mój występ. Jednak co najważniejsze, Scorpius już nie był taki
złośliwy i wredny jak zawsze. Mam nadzieję, że NIE jest to kwestia czasu.
Słońce
wdarło się do pokoju, muskając moje oczy i ramiona. W dormitorium nie było
Lydii, gdyż wcześnie poszła na śniadanie, słysząc, że dziś będą serdelki, a
Morgana gdzieś się zaszyła. Inne dziewczyny z mojego roku, na przykład Katie
Moch i jej siostra bliźniaczka, Nancy, zamknęły się w łazience, z której było
słychać chichoty. Zostałam tylko ja, Cheryl, Sarah Davis i Elle Flint, która
jak zwykle miała we włosy wpiętą zieloną kokardką oraz intensywnie nakładała na
siebie makijaż. Przymykałam oczy, próbując jeszcze na chwilę się zdrzemnąć,
lecz po chwili poczułam, jak zimna poduszka spada wprost na moją twarz.
Ałć. Wiedziałam, że Cheryl postanawia
mnie wybudzić.
- Wstawaj, kochaniutka – pisnęła, latając koło mojego łóżka.
Była już gotowa i bardziej urocza niż zwykle; niesforną grzywkę spięła czerwoną
wsuwką, na nosie miała swoje ulubione, zielone okulary, na uszach wisiały jej
ulubione kolczyki w srebrne węże (a kto by się spodziewał) i założyła swoją
sukienkę w grochy, która odsłaniała jej szczupłe nogi. Cóż, wykorzystała dzień,
kiedy nie musi zakładać szat.
- Świetnie wyglądasz – mruknęłam cicho, wstając niechętnie z
łóżka. Cheryl tylko się uśmiechnęła, doskonale to wiedząc.
Śniadanie
minęło dosyć spokojnie, może prócz tego, że do niektórych osób przyleciały
sowy. Ja dostałam list z pozdrowieniami od rodziców i zdjęciem, gdzie mój tata
uściska rękę Ministrowi Magii. Wow, świetnie. Cheryl natomiast została uraczona
mnóstwem kolczyków i bransoletek od mamy oraz uściskami do taty, a Lydia
otrzymała całą masę słodyczy, przez co nawet upuściła swoje kochane serdelki na
podłogę. Jednak największy szum spowodowała paczka dla Scorpiusa oraz braci
Potter. Cała trójka dostała najnowsze model miotły, Katapultę X. Scorpius był
szukającym w drużynie Slytherinu, tak samo jak James, tylko, że w drużynie
Gryfonów, zaś Albus był ścigającym.
- Pokaż! Bo powiem tacie! Od razu! – Lily Potter z drugiej klasy przy pomocy Hugo Weasleya próbowała odebrać miotłę swoim
braciom, lecz nadaremno. Rozgoryczona, pobiegła ze swoimi psiapsi do Sowiarni,
zapewne wysłać apel do swoich rodziców.
- Zobaczymy, kto lepiej ją wykorzysta – Scorpius uśmiechnął
się ironicznie do Potterów, po czym poszedł popisywać się przed Ślizgonami.
Cheryl także pobiegła oglądać miotłę, mimo, że nigdy nie interesowała się
quidditchem. „Urok” Malfoya.
*
- Cóż, jestem pewny panie Lambrece, że stać cię na coś
więcej – Horacy Slughorn wyczyścił kociołek Kevina, po czym ponownie zaczął
przechadzać się po klasie. Nie lubiłam eliksirów. Głównie dlatego, że nie
czułam w sobie jakiegoś niezwykłego talentu. Zaczęłam niespokojnie miażdżyć kły
węża, kiedy pan Horacy podszedł do mojej ławki. Elliot od razu upuścił swój
żądeł żądlibaka, a ja tylko prychnęłam.
- Panie Elliocie! Mówiłem tyle razy, by być delikatnym. To
nie są przepychanki – powiedział, po czym spojrzał się na mnie. – Dobrze
zmiażdżone składniki, ale proszę się pośpieszyć.
Kiwnęłam
posłusznie głową i dodałam cztery porcje składników do kociołka. Odetchnęłam z
ulgą, po czym zaczęłam mieszać.
- Psst! – Był to głos Lydii, która siedziała za mną wraz
Cheryl. Zupełny antytalent eliksirowy, jeszcze gorszy ode mnie. Odwróciłam się
niechętnie.
- Lydia, co chcesz? – Spytałam się pośpiesznie, kątem oka
spoglądając na Slughorna. Pulchna koleżanka, chichocząc nerwowo wraz z
Twycross, podała mi zwitek papieru uformowany w kulkę.
- To od ten teges…No, Malfoya i tego jego koleżki, Kevina! –
Syknęła Lydia. Odwróciłam się, z niespokojną miną. Czego on może ode mnie
chcieć? Krukoni spojrzeli się na mnie uciszająco. Westchnęłam i drżącymi rękami
odwijałam papierek.
BRZDĘK, TRRRR.
Papierek wybuchnął mi prosto w twarz i coś podobnego do
konfetti, zasłoniło mi na chwilę widok. Wszyscy Ślizgoni zaczęli się śmiać, a
najgłośniej już Malfoy. Tego można było się spodziewać! Co za skończony pajac!
CO ZA SKLĄTKA TYLNOWYBUCHOWA! Zaczerwieniłam się i z impetem wyrzuciłam
papierek wprost do ławki Scorpiusa. Horacy Slughorn był nieco wyprowadzony z
równowagi.
- Panie Scorpiusie Malfoy…czy może mi pan to wytłumaczyć? –
Profesor od eliksirów podszedł do tego skończonego kretyna.
- To tylko zabawa… – nadal chichotał. Slughorn się
zdenerwował.
- Taka zabawa, że dostaniesz szlaban i dziesięć ujemnych
punktów! A gdzie ta kara się odbędzie, to uzgodnię z panem Lewisem. Panna
Dominica także będzie Ci towarzyszyć, ze względu na to, iż otworzyła papierek.
Wracajcie do pracy – uśmiechnął się nerwowo i wrócił do biurka, a ja
wręcz…kipiałam jak kociołek Cheryl. Czemu ja? Czemu ja mam dostać szlaban?
Gwałtownie zacisnęłam moździerz, chcąc rzucić nim w Scorpiusa, śmiejącego się
Elliota i Kevina. A także w Lydie! I Cheryl, bo na pewno doskonale o tym
wiedziała…
*
Wierciłam
się niespokojnie podczas obiadu, zajadając ze złością udko faszerowane
grzybami. Szlaban. Z Malfoyem. I to jeszcze dzisiaj! A nasz opiekun Lewis, z
pewnością będzie chciał dać nam jak najgorszą karę, na przykład sprzątanie
lochów z Filchem.
- Na Merlina, już tak nie przeżywaj! To tylko jeden szlaban…
- Cheryl przegryzła wisienkę na suflecie, wciąż wpatrując się w stolik
Gryfonów. Żachnęłam się niespokojnie.
- Łatwo ci to mówić – powiedziałam nerwowo, wydłubując
widelcem części których w kurczaku nie lubiłam. Cheryl ani drgnęła. Wciąż
wpatrywała się…Chwila, chwila! W Albusa?
- Co tak cię ciągnie do tego Pottera? – Uniosłam kąciki ust,
a Twycross niemal natychmiastowo odwróciła wzrok.
- Do tego Gryfona? Mnie…Nic!– Oblała się szkarłatnym
rumieńcem. Jednak ja byłam zupełnie innego zdania. Nie po to błądziła wzrokiem
po stoliku Domu Lwa i trzy dni temu ucięła sobie z nim miłą pogawędkę. Cheryl
była ładna, Albus przystojny, a zrozumcie że ona lubi takich „torcików”, jakby
to ujęła Lydia. Jedyne co to wszystko komplikuje to fakt, że ona jest dumną
Ślizgonką, a on Gryfonem. Ale coś musi być na rzeczy…
Z zamyślenia wyrwał mnie przenikliwy i
wścibski głos Morgany, która nadziewała właśnie brutalnie indyka.
- Chcesz mi odebrać Malfoya na tym szlabanie? Pytam się! –
Wrzasnęła, mlaskając mięsem. O, najwidoczniej minęła jej kara, lecz bąbel
został na jej czole. Przepraszam! To jej twarz.
- Idź lepiej pojedynkować się z pierwszakami… - Wycedziłam,
żeby ta panienka dała mi spokój. Wypluła indyka i zaczęła beczeć. Klasyk…
*
Stałam
przed gabinetem Lewisa, tupiąc nogą. Posążki hipogryfów wpatrywały się we mnie,
co jeszcze bardziej mnie przerażało. Zupełnie nie wiedziałam, co Malfoy może wymyślić
na tym szlabanie. Nawet mógłby mnie zamrozić…Z tego co się dowiedziałam, w
gabinecie Lewisa był Slughorn i ktoś jeszcze. Ciekawe.
Nagle „coś” złapało mnie za
ramię. Była to najpewniej pulchna dłoń Lydii. Co ona tu robi?
- Ten no, no ten no! – Wrzasnęła, aż podskoczyłam.
Wpakowywała do buzi swoje cukierki z musem jagodowym, które dostała od mamy. –
Dominica! Ja też mam szlaban, no bo, no bo! Mi ten, ten Longbottom na
zielarstwie mi powiedział, że, że! Dostanę szlaban, bo uszkodziłam rośliny. –
Powiedziała, śliniąc się. Przypomniało mi się, że nieczuły dotyk Lydii
spowodował, iż oderwała korzenie jakimś
roślinkom.
- Świetnie – mruknęłam. Obecność Lydii mnie wcale nie
pocieszała. Po chwili podbiegła do nas kolejna postać. Był to Albus Potter.
Okej, robi się bardzo ciekawie!
- Nie zostawiaj mnie! No James! – Krzyknął, wychylając głowę
zza róg. Tupnął zezłoszczony nogą i doszedł do naszego grona. Wsunął ręce do
kieszeni i kiwnął spokojnie głową.
- No to, ekhm, hej! – Uśmiechnął się nieudolnie. Chciałam się
od razu na wstępie spytać, czy kręci coś z Cheryl, ale chyba wziąłby mnie za
wariatkę. Podeszłam do posążków. Oczekiwałam, aż wreszcie grube paluchy Lewisa
otworzą drzwi do gabinetu. I w tej właśnie chwili podszedł Scorpius.
Wzdrygnęłam się. Był w całkiem dobrym humorze, szedł nonszalancko. Zatrzymał
się na środku.
- Jakie grono! Albus Potter, – uśmiechnął się szorstko –
Lydia i Dominica! Mam nadzieję, że konfetti nie wpadło ci do oczu.
- Daruj sobie – odparłam, próbując się na niego nie patrzeć.
W tej chwili podbiegła Cheryl. Co ją tu przywiało?
- Domi… - zaczęła, oddychając niespokojnie. Wtedy zauważyła
Albusa i mimowolnie poprawiła fryzurę, uśmiechając się blado. To naprawdę
zaczyna robić się dziwne! Cholerne wariatkowo! Podeszła do mnie, nadal spoglądając
na Pottera, jednak nie miała za dużo czasu na powitania. W tej samej chwili
Lewis otworzył drzwi. Stał wraz ze Slughornem i Longbottomem, opiekunem
Gryfonów. Jego pomarszczona twarz była wykrzywiona w uśmieszku satysfakcji, a
grube paluchy zaciskały mosiężną klamkę.
- Dobrze, zgrajo! Zaraz profesor Longbottom zaprowadzi was
do Hagrida, a z nim przejdziecie się rundkę po Zakazanym Lesie – zaśmiał się.
Wszyscy byli nieco zdenerwowani, ale na pewno w duchu cieszyli się, że ominęło
nas spotkanie z Filchem. Opiekun Gryffindoru wyprostował się dumnie i gestem
ręki nakazał, abyśmy szli za nim. Nadal nie wiem, co tu robiła Cheryl i ona
chyba też…Przyssała się do mnie jak gumochłon, nieco przerażona perspektywą
Zakazanego Lasu. Lydia nadal jadła cukierki, a Scorpius popisywał się przed
Albusem, pokazując jaki przykładny z niego Ślizgon.
*
- Hagridzie, tylko godzina! Nie więcej. I nie zapuszczaj ich
za daleko… - powiedział profesor Neville. Olbrzym kiwnął głową, poprawiając
brodę.
- No si wie! Psorze, może pan już iść! Ja umim się opiekować
takimi rozrabiakami… - Tu puścił oczko do Albusa. – To co, dzieciory! Idziemy.
Zgubiłym gdzieś moje pudełko z jeżozwierzami w Zakazanym Lesie, tuż na
początku! To mi pomiżycie szukać. Idzi z nami Kieł, rozdzielimy siem!
Ktokolwiek byłby w niebezpieczeństwie, to puszcza z różdżki czerwony ogiń. Si
rozumie?
Każdy
kiwnął głową, a Cheryl przytuliła się mnie jeszcze mocniej. Ja nie odczuwałam
ani strachu, ale też nie byłam zbyt chętna, aby penetrować Zakazany Las. Tuż na
skraju, Hagrid się zatrzymał.
- Nie powinniśmy się rozdzielać! Proszę… - Jęknęła Cheryl.
Hagrid się zaśmiał, jednak po chwili kiwnął głową.
- No dobzi. Ja pójdę sam, z Kłem. Wy, grupa, razim idzicie –
powiedział głośnym tonem. Lydia zaprotestowała, drapiąc Kła za uchem.
- Nie, nie, proszę! Kieł to taki słodziak, że, że! Ja bez
niego nie idę – odparła, mrugając swoimi maślanymi oczkami.
- No dobzi, to ti idziesz z nami! – Westchnął. Lydia zaczęła
częstować go cukierkami z musem.
I się
rozdzieliliśmy. Nie odzywałam się do Cheryl, ponieważ gdyby nie jęczała,
mogłabym nie być w grupie ze Scorpiusem. Jednak ta była tymczasem zainteresowana
Albusem. Malfoy szedł na początku grupy. Każdy dzierżył różdżkę w dłoni, która
oświetlała drogę dzięki „Lumos”
- Gdzie jest to pudełko z jeżozwierzami…To jak szukanie igły
w stogu sklątek tylnowybuchowych! – Odezwałam się, drepcząc po szosie.
- Czyli w stogu twojej rodziny? – Scorpius wyszczerzył
ząbki. Westchnęłam, zupełnie rozgoryczona po dzisiejszej sytuacji z papierkiem.
- Jesteś taki zabawny, Malfoy – odwarknęłam, przyśpieszając
kroku. Blondyn oświetlił moją twarz.
- Dziękuje – odparł. Ja już się nie odgryzłam, idąc w
milczeniu. Cheryl cały czas szła w tym samym tempie co Albus. Trzej Ślizgoni i
jeden Gryfon. Dom Lwa i Dom Węża zawsze byli przeciwnikami, jednak zauważyłam,
że ostatnio ich relacje stają się coraz lepsze. Może przez Kodeks…Teraz znowu
sobie przypomniałam, jak bardzo chciałam być w Gryffindorze.
Przez pół godziny błądziliśmy po
Zakazanym Lesie, szukając pudełeczka z jeżozwierzami. Twycross czasami
zagadywała Albusa, a ten, nieco zadowolony, kiwał tylko głową. Ja od niechcenia
patrzyłam się czasami na Scorpiusa, który pobił chyba swój rekord i nie dokuczał
mi od 30 minut. Brawo!
- Ej, cśś! Słuchajcie – nagle
odezwał się Potter. Wszyscy się zatrzymali. – Słyszeliście, jakby…warczenie?
Każdy zaczął się przysłuchiwać.
Rzeczywiście, gdzieś blisko…ktoś warczał. Nasze miny zbledły, a Cheryl przez
przypadek prawie przytuliła Albusa, jednak natychmiastowo wróciła do mnie i
ponownie się przyssała do mojego ramienia.
- Może…uciekajmy? – Zaproponowała. Scorpius, jak zwykle,
chciał popisać się humorkiem.
- A jak to te jeżozwie… - Jednak zamilkł. Zaczął cofać się
do tyłu. Zza drzew wychyliła się wielka postać, która była
najpewniej…wilkołakiem! Ciężko krocząc, wpatrywał się na nas groźnie, oblizywał
się jęzorem, a księżyc przerażająco oświetlał jego wielki tułów. Miał na sobie
zerwane strzępy ubrań.
- ZWIEWAJMY! – Krzyknął sparaliżowany chwilowo Albus i
natychmiastowo zaczęliśmy uciekać. Z naszych różdżek tryskały miliony
czerwonych iskier. Poczułam, jak moje płuca z powodu strachu nie mogły
spokojnie wdychać powietrza. Cheryl płakała. Scorpius wraz z Potterem biegli na
przodzie. Wilkołak przez chwilę się na nas wpatrywał, przekrzywiając głowę, aż
sam zaczął za nami pędzić.
- Właśnie uciekamy przed cholernym wilkołakiem! –
Wrzasnęłam. Pomyślałam po raz pierwszy logicznie. – Lepiej się gdzieś schować!
Patrzcie, akurat wyrosły nam wielkie krzaczory! – Czym prędzej cisnęłam Cheryl
wraz ze mną do krzaków, a raczej dziury obrośniętej krzakami. Po chwili wpadli
tam również Scorpius i Albus. Każdy sapał przeraźliwie, ale przynajmniej się
nie odzywali. Wpakowałam jęczącą Cheryl jak najdalej, po czym zasłoniłam nas jeszcze
bardziej krzakami. Przez dziurkę wszyscy obserwowaliśmy sytuację. Zasłoniłam
sobie usta, by nie krzyknąć gdy jeszcze raz zobaczę to obrośnięte zwierzę. Po
chwili dotarło do mnie, że ktoś z Hogwartu albo Hogsmeade jest wilkołakiem!
Jednak nie dzieliłam się tą myślą z towarzyszami. Wpatrywałam się na górę.
Błagałam, by bestia nie nachyliła głową do krzaków, albo na nie nadepnęła. Po
chwili się pojawiła, dreptała niespokojnie po ścieżce, wyjąc. Ta chwila trwała
chyba wieki. Wilkołak węszył i chciał niemalże wsadzić głowę do krzaczorów,
lecz coś go zatrzymało. Chyba inne wycie…? Po prostu odbiegł drogą, którą przed
chwilą wszyscy biegliśmy. Szepnęłam do Cheryl, że chyba go nie ma. Scorpius z
Albusem musieli przezwyciężyć swoje wspólne dumy i razem wychylić głowę.
Wilkołaka nie było. Po kolejnym dziesięciominutowym przesiadywaniu w norze,
Albus szepnął:
- Wyjdźmy i zwiewajmy – powiedział. Wyszedł jako pierwszy.
Potem Scorpius. Nie myśląc już o tym jak bardzo go nienawidzę, dałam się przez
niego podnieść. Na koniec Cheryl. Nie wiele myśląc, po prostu biegliśmy w
stronę wyjścia…Uspokoiliśmy się dopiero, gdy zauważyliśmy Hagrida z Lydią i
Kłem, którzy stali przy samym skraju lasu.
NOTKA OD AUTORKI
Hej, cześć :) Dosyć śpieszno mi z tymi rozdziałami, ale jest wena, jest moc! Wiem, że to dopiero początki itd., ale widzę przecież wejścia na rozdział, a...komentarzy brak! Ja nie wiem, kto na to wchodzi, boty? Mam nadzieję, że aktywność z czasem wzrośnie. Pozdrawiam koale15, która jako jedyna mi pięknie komentuje!
Z wyrazami szacunku XD,
Gabrysieł.
to ja zastapie koale 15 ;-) Przepraszam ze bez polskich znakow, ale zycie w Anglii heh.
OdpowiedzUsuńWeszlam na twojego bloga przez przypadek, stronka na fejsbuczku. Przeczytalam te dwa rozdzialy i prolog na jednym tchnieniu. Takiego czegos szukałam! Nie ma wielu romansidel, jest jakas akcja i ten wilkolaczek. Nie mogę się doczekac kolejnego rozdzialu.
Zycze wielu czytelnikow,
Rey.
dziękuje za to, że przeczytałaś moje wypocinki. Jak widać, wiele znaczą dla mnie komentarze, mimo, że jest ich tak mało.
UsuńDziękuje i pozdrawiam,
Gabi.
Widzę, że ktoś mnie zastąpił! Koala15 jednak powraca, nadal nie umiejąc wejść na swoje konto. WUT :(
OdpowiedzUsuńA więc tak, kurczaki ziemniaki!!! Rozkręcasz się. Szlaban w Zakazanym Lesie, trzej Ślizgoni i Gryfon. WOWO. Cheryl z Albusem ewidentnie coś kręci, mam nadzieję, że to jakoś dobrze wytłumaczysz. I ja marzę wręcz o tym, żeby Dominica była ze Scorpiusem! Taka toksyczna relacja - Domcor! Jedyne to mi przyszło do głowy, może wymyślę coś lepszego.
I cholercia jasna, wilkołaaaak?! Czyżby Remus Lupin? Nie no, żarcik, RIP Lupin [*] :( Ciekawie kto to jest i no W OGÓLE JAK TO ROZWINIESZ. AAA. Super, super, super!
Pozdrawiam,
koala15.
hahah, Domcor, love it :) No może, może, zobaczymy!
UsuńOj, kochałam Lupina, chociaż nie tak jak Snape (cóżżż). A wilkołak będzie, jak widać, ważnym tematem. Mam już nawet pomysł.
Dziękuje,
Gabi.
Witaj! Zgłosiłam bloga na Stowarzyszeniu blogów z Harry'ego Pottera i chciałabym cię poprosić o poprawienie zgłoszenia. Chodzi mi o czas, w którym rozgrywa się twoja powieść.
OdpowiedzUsuńDziękuje, Arabella
poprawione!
UsuńPozdrawiam, Gabi.
Twoje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie.
UsuńPozdrawiam, Arabella
stowarzyszenie-harryegopottera.blogspot.com
Hej! Jejku, jak ja się cieszę! Spotkali wilkołaka- zakładam, że rozwija się akcja... A najlepsza jest końcówka! Scorpius pomógł wstać Domi, a ona nawet nie myślała o tym jak bardzo go nienawidzi! Bałam się, że po tym pojedynku ich relacje ulegną zmianie- obydwoje nie będą ze sobą rozmawiać, robić kawały, kłócić się...
OdpowiedzUsuńTaaaaak, ja już shippuję... Taaa... A Albus i Cheryl... Wspaniały pomysł :D
Pozdrawiam,
Anonim